d

Hanna Styczyńska

„Najbardziej ciekawi i cieszy mnie obraz, który zaczynam malować, zaraz potem następny. Ta ciekawość i nieskończoność drogi jest największą inspiracją i radością.”

Hanna Styczyńska to malarka, która urodziła się w 1953 r. w Gliwicach. Jest absolwentka Instytutu Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. Maluje, rysuje, portretuje, ilustruje. Stosuje klasyczne techniki malarskie, a także, mieszając je tworzy własne. Bardzo charakterystyczne są Jej rysunki tworzone autorską techniką „lanego akrylu” zwłaszcza te z cyklu „Dwoje” i „Dziewczyny”. Obrazy, to zarówno realistyczne studia z natury, portrety i postacie, jak i prace będące próbą przedstawienia tego, co mniej rzeczywiste, naszych wspomnień, myśli, snów. Prace Hanny Styczyńskiej prezentowane były na kilkunastu wystawach indywidualnych zbiorowych w kraju i zagranicą.

„Technika, którą się posługuję jest wbrew pozorom, trudna. Nie stosuję  ani pędzla, ani piórka, ani żadnego zwykłego w rysunku narzędzia. Przyrząd do mojego rysowania jest własnej produkcji, zapewniam, ze mało efektowny, ale dający ciekawą, niepowtarzalną kreskę. Pewne motywy powtarzam, ale nie można zrobić dwóch identycznych prac. O grubości kreski i wielkości „kleksów” decyduje m.in gęstość i jakość farby, temperatura – im cieple, tym farba żwawiej się leje. Nie robię szkiców ołówkiem, wystarczy ,że ręka zadrży i postać jest zdeformowana, albo obdarzona kleksem nie w tym co trzeba miejscu.”

W roku 2010 zwróciła się do mnie redakcja Zwierciadła z prośbą o udostępnienie rysunków do opracowywanego na 2011 r. kalendarzyka. Egzemplarz grudniowego miesięcznika miał na okładce Radosława Sikorskiego, pakowany był w przezroczystą koszulkę i Pan Minister miał na piersi moje dziewczyny – widok uśmiechniętego S z moimi kobietkami u boku w każdym kiosku był dla mnie nieoceniony!”

„W 2011 roku wystawa moich rysunków w Galerii hotelu Mariott zbiegła się z wizytą w Polsce Baraka Obamy, który mieszkał tu wraz ze swoją ekipą. Po ich wyjeździe zniknęły wszystkie moje rysunki (tzn. zostały zakupione) z czego byłam ogromnie dumna. Moje dziewczyny poleciały do Waszyngtonu! A może któraś z nich trafiła do Białego Domu?”